czwartek, 29 grudnia 2016

Westchnęła i z lekkim uśmiechem błąkającym się po twarzy zamknęła książkę. Usłyszała tylko bicie starego zegara który wskazywał drugą w nocy. Wstała z fotela i przeciągnęła się niczym kot. Szybko umyła się i położyła spać.

Nazajutrz pogoda jakby nieco się poprawiła. Słońca oczywiście jak nie było tak nie ma, jednak wydawało się, że mgła nieco zelżała. Dziewczyna wstała i ubrała wełniany, biały sweter. Dopiero teraz zauważyła, że napadało dużo nowego śniegu. Szybko zakładając kożuch wybiegła za domek po drwa i nucąc melodię, która nie tak dawno jej się przypomniała zaczęła rozpalać w kominku ogień. Przygotowała szybko śniadanie i usiadła w kuchni delektując się odgłosem strzelającego drewna. 

Oczywiście ten dzień miał wyglądać tak jak poprzednie. Zjadła śniadanie i po chwili wahania ruszyła na przechadzkę. 

Na polanie było dość cicho. Nie spotkała ani jednego zaprzyjaźnionego ptaka. Po przechadzce usiadła znów w bibliotece. Otworzyła stary zeszyt i jęła go wertować. Od jakiegoś czasu zapisywała ktory dzień roku kalendarzowego powinien teraz być. Po dłuższych obliczeniach uznała że do końca tego roku pozostały tylko dwa dni. 

"Oby ten nadchodzący rok mnie uratował" powiedziała w myślach wertując zeszyt dalej. Miała tam zdjęcia najbliższych. "Bardzo za Wami tęsknię" wyszeptała, a po jej policzkach spłynęły dwie duże łzy. Po chwili wzięła jednak głęboki oddech i uśmiechnęła się z wysiłkiem. Musiała to przetrwać. I przetrwa. Obiecała to sobie. Dziewczyna odłożyła zeszyt i powróciła do lektury wczorajszej książki.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

-Szlag!- Syknęła rozcierając sobie kolano. Po chwili uniosła głowę i z jękiem osunęła się na śnieg. Była pewna, że już tędy szła. "Pewnie, że tak" pomyślała- "Stąd przecież nie da się uciec." Miała rację. Była tym świecie od kilku lat, a każdy dzień spędzony w tajemniczej krainie wyglądał praktycznie tak samo. Po środku znanego jej świata znajdowało się wzgórze pełne wrzosu z drewnianym domkiem na szczycie. W połączeniu z mgłą, którą spowijała cały krajobraz przywodziło na myśl scenerię rodem z "Wichrowych Wzgórz"

Nie wiedziała dlaczego tu jest, ani kiedy dokładnie się znalazła w tym miejscu. Zdążyła jednak zaobserwować, że praktycznie nigdy nie widać tu słońca. Często przesiadywała letnimi dniami a jej długie włosy czesał ciepły wiatr, jednak ani słońca ani chociażby maleńkiego promyczka nie było. Próbowała uciec z tego przeklętego miejsca jednak ten świat nigdy się nie kończył. Widok był ten sam: wzgórze obrośnięte wrzosem i wokół las. Na szczycie wzgórza mały drewniany dom, który wglądał jak gdyby pochodził z XIX wieku. Wszystko spowite mgłą. Totalna cisza. Dom leżący na wrzosowisku potraktowała jako swój i urządziła go według swoich upodobań. W lesie czasem jednak pojawiały się ptaki które umilały jej samotne dni. Przylatywały i ćwierkały skacząc po parapecie. Raz do ogródka wpadły dwa lisy, które zdawało się będą jej kompanami, jednak kiedy tylko zjadły, wyspały się, podczas zabawy ugryzły jej dłoń i uciekły. 

Praktycznie co dzień wyruszała w poszukiwaniu wyjścia. Na próżno. Mglisty świat nie chciał jej wypuścić. Pamiętała, że jeden jedyny raz zaświeciło słońce. Jeden raz. Praktycznie zaraz zaszło ponownie chmurami, jednak ona pielęgnowała w sobie obraz promieni rozpraszających ciężką mgłę. Gdy tylko słońce zaszło wszystko wróciło do początku. Na niebie nie było nawet śladu po promieniach. 

W pewnym momencie się poddała. Nie szukała już wyjścia. Postanowiła odpuścić, licząc, że może któregoś dnia ktoś ją wyciągnie. To co jej pozostało to biblioteka i ptaki do towarzystwa. Więc skupiła się na czytaniu.  Zaczęła od książek historycznych. Jak co dzień przygotowała kakao i rozsiadła się wygodnie w fotelu. 
- Dziś wieczór z królami- powiedzenia i uśmiechnęła się. Za oknem było już ciemno, bowiem była piękna, choć mglista zima.